środa, 29 lutego 2012

PORA DO DOMU


Pięknie jest dziś na świecie. Na tym moim małym, prywatnym świecie. Jakoś tak inaczej... Bo wiecie, ja mam dopiero niecałe 4 miesiące, ale wiem już, że świat może mieć różne kolory. Może być ciepły i przyjazny, ale może być też straszny i okrutny. Monika, która się mną teraz opiekuje, mówi, że to ludzie są źli. Ale ja wiem, że nie wszyscy. Dobrzy ludzie mają zawsze kieszenie pełne smakołyków. Jak mówią do psa, to kucają, żeby mógł wszystko jak najlepiej zrozumieć... Dobrzy ludzie wolą wyjść z psem do ogrodu, nawet jak pada deszcz, zamiast robić coś nieistotnego w domu... Dobrzy ludzie gniewają się bardzo krótko i jakoś tak niegroźnie, jak pies niechcący pomyli jakieś ważne papiery ze swoją zabawką... I ja poznałam już wielu dobrych ludzi. O wiele więcej, niż złych. Tych złych też poznałam, ale nie chcę o nich mówić, bo zło które przeminęło wolę przemilczeć... Teraz już będzie tylko lepiej. Tu gdzie jestem, jest mi dobrze. Ale nie zostanę tu na zawsze. Tutaj nauczyłam się, że ludzie są całkiem fajni. Dowiedziałam się też już trochę na temat co powinien robić dobry pies, a czego raczej nie...
A teraz nadeszła pora, by iść do WŁASNEGO DOMU. Bo wiecie, od kilku dni wiem już, że mam WŁASNY DOM. I swoich własnych ludzi. Monika powiedziała mi też, że nie wszystkie psy mają tyle szczęścia, więc powinnam się bardzo cieszyć. I cieszę się. BARDZO. I wiecie, że ja już nawet poznałam swoją rodzinę? Jest bardzo sympatyczna i też wiedzą, co lubią psy. I też kucają, jak mówią, a smakołyki mają i w kieszeniach i w innych zakamarkach mieszkania :)
Dzisiaj moja własna Pani dzwoniła (do Moniki, bo ja jeszcze nie potrafię rozmawiać przez telefon) i pytała kiedy będę mogła przyjechać. I podobno czeka tam na mnie już jedzonko, nowa smycz i szelki i dużo miłości. I w ogóle wszyscy już się nie mogą doczekać. Ja też nie mogę się doczekać, bo przecież każdy pies marzy o własnym człowieku. Trochę będę tęsknić, ale Monika obiecała, że mnie na pewno odwiedzi, bo to niedaleko, a na pewno będzie dzwonić (mam nadzieję, że nauczę się szybko korzystać z telefonu...).
Idę więc pakować zabawki, a Wy życzcie mi szczęścia i trzymajcie kciuki, bo pora iść do domu...

niedziela, 26 lutego 2012

PRZYJACIEL Z ODZYSKU


Kilka lat już żyję na tym świecie, ale wciąż zaskakują mnie kwestie, wydawałoby się – oczywiste. Na przykład to, że ludzie się zmieniają, że potrafią być dwulicowi, okrutni, zakłamani... Że potrafią zamknąć potrzebującemu drzwi przed nosem – dla świętego spokoju. Potrafią nie widzieć zła i cierpienia, które doskwiera komuś za ścianą... Przez własną głupotę i ignorancję potrafią skutecznie rujnować mozolny wysiłek innych... itd. itp.
Z drugiej strony tak nagle i niespodziewanie dowiedziałam się, że można w ciągu krótkiego czasu zyskać prawdziwego przyjaciela... Takiego, którego nie interesuje ile aktualnie masz pieniędzy, ani czy masz w szafie najnowsze kreacje, zgodne z obowiązującą modą... Takiego, dla którego wszystko, cokolwiek powiesz jest warte wysłuchania z wielką uwagą. Takiego, któremu nie przeszkadza, że akurat dziś jesteś smutny i przygnębiony. Mało tego – on chętnie sprawi, że zapomnisz choć na chwilę o troskach i problemach wielkiego świata. Zabierze Cię na spacer, pokaże piękne zakątki w okolicy, o których nawet być może nie miałeś pojęcia, choć przechodziłeś obok setki razy... Ale to dopiero on pomoże Ci spojrzeć na świat inaczej, z innej, lepszej perspektywy.
Taki „Przyjaciel z odzysku”, których setki tkwią za kratami każdego schroniska dla bezdomnych zwierząt... To jest dopiero Przyjaciel – za to, że ktoś go skrzywdził i nie kochał, pokocha Ciebie podwójnie. Za to, że ktoś go nie chciał – będzie Ci podwójnie wierny. Za to, że ktoś kazał mu odejść – nie opuści Cię do końca.

Na taką przyjaźń warto otworzyć serce...